40 km od Pragi.
Przyjedź, tego właśnie Ci potrzeba.
Napisała nieznana mi dziewczyna, na jednej z grup w duchu "dziewczyny dziewczynom"
w odpowiedzi na mój post o tym, że mam ochotę zdrapać z siebie skórę.
Pojechałam, bo to było dokładnie to.
Serio.
Fakap, to najlepsze określenie moich praktyk w Czechach.
Po przyjeździe z Niemiec powrót do Brna był trudny... Nie zrozumcie mnie źle - kocham to miasto, -kocham jego małomiasteczkową, a nawet nieco wiejską energię. Kocham ludzi, którzy ubierają się tak, jak im wygodnie, czy tak jak lubią, mając w nosie trendy serwowane na wybiegach. Uwielbiam widok na zamek z okna. Więc nie zrozumcie mnie źle, ale przywitał mnie tu upał nie-do-wytrzymania, szczególnie w naszym mieszkaniu na poddaszu, zerwany karnisz, i zarwana półka w jedynej szafie, którą mamy w domu. Nasza landlady powiedziała, że naprawi jak nas nie będzie. Nie naprawiła.
Nie spodziewałam się wiele po praktykach chirurgicznych, nie jest to mój ulubiony przedmiot.
Nie lubię przedmiotowego traktowania ciała, nie lubię oschłości lekarzy-chirurgów, nie lubię oddziałów chirurgicznych. Moja przyjaciółka A. na moje żale śmieje że, że na próżno szukam w chirurgii romantyzmu. Wiem, że to nie dla mnie.
Nieważne, nie moja bajka.
W każdym razie praktyki wydawały mi sie do bani, po kilku godzinach nudzenia sie w poradni, gdzie nikt nie miał dla mnie czasu wracałam do domu zmęczona, bez chęci do czegokolwiek.
Możecie się śmiać, że problemy pierwszego świata, mój narzeczony też się śmieje, że dla mnie najgorsze jest to nic-nie-robienie :P
Czułam potrzebę zrobienia czegoś szalonego, ale nie wiedziałam czego.
Kiedy więc zaproszono mnie do ekocentrum Huslik wiedziałam, że muszę pojechać, mimo wszystkich "mimo".